Tak, nieoceniony talent Madzi.
Spanie.
Bo wytłumaczcie mi, jak może budzik nie zadzwonić akurat wtedy, kiedy trzeba? W tym przypadku akurat sprawa ma się poważnie. Bo nie pojechałam tym samym na łacińską terminologię prawniczą. Kurczę. A nie można mieć żadnej nieobecności, a jeśli takowa się zdarzy, trzeba iść na dyżur. Już mi się robi słabo na samą myśl, ale cóż. Nic nie poradzę. Jak trzeba, to trzeba i już.
Ale w sumie nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło - pojadę sobie do domu, bus jest o godzinie 15:50 bodajże. I mam ogromną nadzieję, iż dojedzie do Siedlec na podaną w rozkładzie 18:28, a może nawet wcześniej, bo ostatni autobus do domu mam o 18:30. Fantastycznie, nie?
I pójdę sobie na grzyby.
I pouczę się łaciny znowu. Tylko łaciny. Samej łaciny. Nic innego nie zabieram.
A przy okazji z domu zgarnę sobie Konstytucję, która jest mi potrzebna na Prawo międzynarodowe publiczne.
W gruncie rzeczy mogłabym teraz zacząć pisać esej na doktryny polityczno-prawne. Ja Wam mówię. Wygram ten konkurs i będę zwolniona z egzaminu. Chociaż jednego. Bo reszta zapowiada się bardzo kolorowo... A wf w szczególności, ale to lepiej przemilczę :D
Dobra, to by było na tyle, jeśli chodzi o żalenie się Madzi.
Buziaki, słoneczka moje! :*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz