środa, 12 marca 2014

Zgubiłam jedyny długopis. Prawdopodobnie pochłonęła go historia.

Tak jak sama nazwa wskazuje.
Za nic nie wiem, gdzie jest mój długopis. No normalnie zaraz szlag jasny mnie trafi. Jutro mam kartkówkę z historii, ale umiem. Jak mnie dziś jeszcze nauczycielka na fakultetach pytała - wszystko jej powiedziałam, więc jestem z siebie chyba dumna. No zobaczymy jutro.
Ja to ogółem rzecz ujmując to mam farta. Nie ma to jak zebrać opieprz na przyrodzie za Kogoś. Mam za dobre serce chyba.
I na dodatek na francuskim pytała mnie już czwarty raz w tym roku szkolnym. No ja dziękuję (tym bardziej, iż dostałam takie zadania, że pozostawię to bez komentarza). No dobra, dostałam 4+, ale bynajmniej to nie jest ocena, która by mnie satysfakcjonowała z tego przedmiotu. Ja się pytam, gdzie jest sprawiedliwość, skoro niektórzy nie odpowiadali ani razu.
I miałam to wypracowanie z wosu. I coś napisałam. Ale to w sumie było lanie wody, choć temat nie był aż taki tragiczny.
A na wykładach to już w ogóle.
Wyszłam z nich wcześniej, mniej więcej w połowie. Moje serce zaczęło mi wariować, wolałam nie ryzykować, wiedząc, iż jest coraz gorzej. Wróciłam wcześniejszym autobusem, odrobiłam polski, odrobiłam historię. Powinnam się uczyć z angielskiego na zaległy sprawdzian, który będę pisać w piątek. Zamiast tego stwierdzam, iż nie mam już siły. I oglądam serial. Ot co.
I jutro idziemy do kina jeszcze. Nie chce mi się. Ja chcę wcześnie do domu. Na kwalifikacje.
Ta.
Marzenie ściętej głowy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz